… i przemówiły w końcu kamienie
w obronie tego, co cenne i święte,
chciały obudzić serca zatwardziałe
co od lat trwały jak we śnie zaklęte.
… i ktoś usłyszał głos kamieni cichy,
ich głos, co wszystkich dzisiaj ze snu budzi,
może odmieni los kościółka lichy
może przemówią wreszcie… głosy ludzi.
„Nie rzucim Chryste świątyń Twych,
nie damy pogrześć wiary”,
będziem do kresu swoich dni
niweczyć złe zamiary.
Wielkie dziedzictwo dał nam ojciec, dziad –
zniszczyć nam nie przystoi,
więc choć na plecy spada batów grad
murem w obronie wciąż stoim.
Niech Śnieżna Matka wróci w skromne progi,
na wieki czuwać tutaj nad swym ludem –
ludem podlaskim, który choć ubogi
drży nad swą wiarą, jak nad wielkim cudem.
Niech znowu zabrzmi pieśń Maryjna –
miast wiatru, który w pustych murach śpiewa
Niech znowu swemu Bogu lud się skłoni
tu, gdzie się tylko kłaniają dziś drzewa.
Wielka w sercach ludzi budzi się nadzieja
ta, która zawsze umiera ostatnia,
że tu, u Jana… u Jana Chrzciciela
wkrótce z ust kapłana zabrzmi pieśń roratnia.
… i na wieczerzę wszystkich Pan zaprosi,
abyśmy wokół Jego stołu trwali,
żyli wciąż wiarą, nadzieją, miłością,
a żal – tylko Bogu za grzechy składali.
… i może kiedyś – droga siostro, bracie,
mijając mury kościółka małego
ujrzysz niezwykłą postać w długiej szacie,
to ojciec Bogumił – strażnik miejsca tego.
Wciąż się przechadza starymi ścieżkami,
z błękitną szarfą, w zakonnym habicie –
ostatni marianin – „ojciec biały”
pozostał tu, gdzie spełnił swoje życie.